Wizyta w szpitalu – rezonans magnetyczny głowy.

Lublin, 25. maj 2013.

Parę dni temu wróciliśmy ze szpitala. Byliśmy tam trzy dni. Adasiowi robili rezonans mózgu, na który skierowała nas neurolog. Tłumaczyła, że każde dziecko autystyczne powinno mieć zrobione takie badanie.

Bardzo się stresowałam przed tym pobytem. Bałam się, że Adaś będzie miał po tym szpitalu traumę. Tak było z Karolinką, jak była mała. To ufne dziewczę, które do wszystkich się uśmiechało i niczego nie bało, po szpitalu miało paniczny strach przed każdym lekarzem. W dodatku dzień przed terminem Adaś dostał kataru. Co postawiło przyjęcie do szpitala pod znakiem zapytania. Ty tatku pewnie nie zrozumiesz, ale takie rzeczy wywołują u matki bardzo duży stres. Właśnie z nim zaczęłam zeszły tydzień.

A jak było w szpitalu?

Było super! Adaś był przeszczęśliwy. Pełno dzieci, nowe zabawki, nowe otoczenie i mama tylko i wyłącznie dla niego! Troszkę się popłakał przy zakładaniu wenflonu , ale przemiłe panie pielęgniarki zagadywały go historią o motylku siadającym na ręce i od tej pory wszelkie inne zabiegi kończyły się uśmiechem na twarzy u Adasia. Do zrobienia rezonansu musieli uśpić go na pół godziny. Miał budzić się dwie godziny i powoli dochodzić do siebie. Adaś obudził się po niespełna godzinie i od razu zaczął biegać.

Także Adaś miał trzydniowe wakacje. Biegał z dzieciakami po korytarzu. Zaczepiał starsze dziewczynki. Bawił się „nowymi” autami w świetlicy. Oglądał przez okno helikopter jak startuje i ląduje. Dużo rzeczy też nazywał. Wołał „koko” za każdym ptakiem jakiego zobaczył przez okno, a było ich dużo. Miał bardzo dużo bodźców i myślę, że ten szpital wpłynął na Niego pozytywnie. Ja natomiast byłam zmordowana lataniem za nim i pilnowaniem tego aktywnego chłopca, ale szczęśliwa.

Wyniki wyszły dobre i Pani odesłała nas z zaleceniem dalszej terapii. Ciekawe było to, że komu bym nie powiedziała, ze Adaś ma autyzm, łącznie z lekarzami to każdy się dziwił. Niestety było tam parę dzieci w wieku 4-6 lat niezdiagnozowanych. Wszystkim oczywiście opowiadałam o metodzie krakowskiej ale nie wiem czy skorzystają i zainteresują się tym.

Karolinka przez ten czas była z babcią. Karol wyjechał do pracy na parę dni. Także Karolka też skorzystała, bo oczywiście babcia ją rozpieszczała. Nareszcie mogła jeść bezkarnie lody, rurki z kremem, drożdżówki i to bez chowania się po kątach, żeby brat nie widział.

Podsumowując: za nami parę miłych dni.